czwartek, 30 października 2014

6 niewielkich zmian po przebudzeniu, które zmienią Twój rytm dnia.



1. Zaraz po wyłączeniu budzika oprzyj się pokusie sprawdzenia w telefonie powiadomień, maili czy newsfeed na Facebook. Dzień wcześniej wieczorem, wyłącz w telefonie dostęp do Internetu. Przecież nie chcesz być niewolnikiem technologii. Daj sobie 15 minut bez cyfrowego świata.

2. Zamiast porannej kawy wypij letnią wodę z cytryną. Przede wszystkim pobudzisz swój metabolizm do spalania tłuszczu, oczyścisz jamę ustną oraz gardło i otrzymasz zastrzyk energii. Jest to świetna alternatywa dla kofeiny- przecież nie chcesz być od niej uzależniony, prawda?

3. Podczas rozciągania w łóżku lub w trakcie przygotowywania wody z cytryną ustal cele na ten dzień. Muszą być realne i najlepiej ogranicz je do 3. Zaplanuj zaległe czynności lub te co robisz zwykle, wykonaj inaczej. Np. umów się w końcu do lekarza na wizytę, którą ciągle przekładasz albo zamiast jeść na mieście, przygotuj w domu posiłek i zapakuj go do pudełka.

4. Wyłączyłeś w końcu budzik. Zostań w łóżku jeszcze parę minut. Wykorzystaj ten czas na to żeby porozciągać swoje ciało. Uruchom swoją wyobraźnię. Zobaczysz, jak już wstaniesz będziesz miał więcej energii niż zwykle. Koszt- parę minut przyjemności w ciepłym łóżku.

5. Zastanawiałeś się nad swoim sposobem wstania z łóżka. Oto najlepszy, który nie obciąża niepotrzebnie pleców czy serca. Przechyl się na lewy lub prawy bark i dopiero wtedy wstań. Nie wstawaj " na wprost" podnosząc całe ciało.

6. Medytacja wydaje się nudna. Jednak wcale tak nie jest. Usiądź w komfortowej pozycji. Skoncentruj się na tym aby uspokoić oddech i wyczyścić umysł z myśli. Wystarczą nawet 2 minuty.
Jasność umysłu, dobre samopoczucie i dzień jest TWÓJ.

poniedziałek, 27 października 2014

Jak wyszczuplić brzuch?



Jak wyszczuplić brzuch?
To jest  jedno z najbardziej popularnych pytań u wujka z Texasu, to jest z Google ;)
Absolutnie najprostszy sposób z dostępnych: PAS NEOPRENOWY.
Zakładasz go na gołe ciało, na wysokości brzucha, zapinasz na rzep i od tej chwili (można go nosić wszędzie ze sobą), pod wpływem naturalnego ciepła metabolizm przyspiesza. W internetach jest napisane, że redukcja tkanki tłuszczowej zwiększa się nawet 15 krotnie, ale nie do końca chce mi się w to wierzyć. Jednak wiem po sobie, że działa.
Prawie zawsze zakładam kiedy idę biegać. Podczas treningu czuję jak podnosi się temperatura na w miejscu pasa. Im dłużej biegniesz, tym proces spalania będzie bardziej efektywny :)
Pas neoprenowy to absolutnie prosta konstrukcja. Jest wykonany z neoprenu (coś w rodzaju gumy), a z drugiej strony z nylonu. Nie obciera, nie zawadza, używanie ogólnie jest komfortowe. Trzeba wziąć jednak też pod uwagę, że zwiększona temperatura powoduje większą potliwość. Dlatego też należy pamiętać o nawodnieniu i zapewnienie naszemu zmęczonemu organizmowi odpowiedniej ilości składników mineralnych, które odpływają wraz z potem i tłuuuuuuszczem.
Pamiętajcie, że sam pas nie spowoduje cudownej sylwetki. w PIRAMIDZIE ZDROWEGO JEDZENIA na pierwszym miejscu jest AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA :)
Pas bez problemu można nabyć na Allegro- koszt z wysyłką to maksymalnie 7 złotych. Według mnie nie ma sensu więcej inwestować.
Używacie, wrażenia, może jakieś inne lepsze rozwiązania tak samo proste?

środa, 22 października 2014

Książka "Reklamuj się z Google"



Cały czas szukałem dobrej książki dotyczącej Google AdWords. Z racji tego, że tak naprawdę niewiele wiedziałem o tym narzędziu, potrzebowałem pełnej informacji poczynając od podstaw. Jednak nie chciałem się na tym pułapie zatrzymywać, dlatego też zależało mi na poznaniu również tajników Google AdWords.
Książki "Google AdWords" nie można ot tak po prostu przeczytać. Czytanie, to przeplatanie pożerania treści i zarazem wykorzystanie lub zweryfikowanie zdobytych informacji natychmiast przy komputerze. Najlepiej jest założyć konto AdWord, stworzyć kampanię i na bieżąco wdrażać odpowiednią taktykę.
Autorką książki jest nie byle kto. Kristina Cutura karierę w Google rozpoczęła kilkanaście lat temu. Miała bardzo duży wpływ na to jak wygląda i działa dziś AdWord. Aktualnie prowadzi firmę konsultingową, która zajmuje się wyszukiwaniem. Stworzone narzędzie jest jednym z najbardziej efektywnych i elastycznych narzędzi do promowania swojej marki w Internecie.
Wracając do samej książki. Jest bardzo przejrzyście napisana. Każde zagadnienie jest podzielone na:
- jak to zrobić- znajdziemy tutaj opis krok po kroku wraz z dokumentacją w postaci screenów ( w wersji polskiej)
- jak to działa- jaki efekt powinniśmy osiągnąć po wprowadzeniu wcześniejszych zmian
- to jeszcze nie wszystko- tutaj autorka podaje linki do innych stron, ewentualnie programów, które wzmocniłyby efekt naszego pozycjonowania
- zobacz także- odnośniki do rozdziałów pokrewnych
Nie wierzę, że po przeczytaniu tej książki ktoś sobie nie poradzi ze stworzeniem kampanii marketingowej! Dzięki wprowadzeniu wielu wskazówek spowodujemy, że ostatecznie będziemy mniej wydawać na reklamę, jednocześnie czerpiąc więcej zysków. Szczerze polecam!

sobota, 18 października 2014

Poznań Maraton- jeszcze nie teraz :(:(:(


     Sportowym celem na ten rok miało być ukończenie maratonu. Niestety kontuzja złapana w czerwcu wydłużyła się bezlitośnie. W lipcu, sierpniu i wrześniu przebiegłem w sumie około 55 km :) Czyli nic! Przypuszczam, że więcej wydreptałem w pracy.
Jednak miałem do końca nadzieję, ale absurdem byłaby próba przebiegnięcia takiego dystansu bez przygotowań.
Decyzja została podjęta- nie biegnę. Debiut będę musiał przesunąć na następny rok. Z nogą coraz lepiej. Mogę już nawet przebiec dystans 5 kilometrów. Na drugi jednak dzień kolano boli.
Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że w Poznań Maraton nie można przepisać pakietu startowego. Trochę szkoda, ponieważ opłata startowa była nie mała. No cóż, postanowiłem, że w sobotę (dzień przed maratonem) odbiorę chociaż pakiet. W zestawie była świetna koszulka i mały plecak. Biuro zawodów mieściło się na Targach Poznańskich, więc jak łatwo się domyśleć producenci butów i odzieży sportowej byli obecni.
      Oglądając kolejne buty do głowy wpadła mi myśl! To, że wiem iż nie dam rady przebiec tego maratonu nie wyklucza faktu, że przecież mogę przebiec parę chociaż parę kilometrów!!! Od razu zrobiło mi się lżej na sercu :)
Udało się przestawić niedzielne zmiany w pracy i... do zobaczenia w niedzielę na starcie!!!
Niedzielny poranek.
Zawsze przed zawodami mam lekką nerwówkę- no cóż, bez względu na wszystko zawsze gdzieś tam w głowie jest myśl żeby pobiec jak najlepszy czas. Tego dnia było inaczej. Głównie dlatego, że założenie było takie, aby przebiec 5-10 km w wolnym tempie. Dystans miał zależeć od samopoczucia. Dodatkowo po biegu jechałem do pracy (tak, niedziela, handel). Poza tym zapowiadał się wymagający tydzień, więc nie mogłem pozwolić sobie mocno się zmęczyć.
Na starcie stawiłem się razem z Michałem B., który również debiutował z hasłem "ukończę bez względu na wszystko":)
Ludzi mnóstwo, jeszcze nie brałem udziału w zawodach gdzie startowało tylu biegaczy/czek.
Biegliśmy spokojnym tempem 6min/km. Bez stresu, komfortowo. Dużą atrakcją tegorocznej edycji było przebiegnięcie przez murawę boiska Lecha Poznań na około 6 kilometrze. Nie mogliśmy nie zrobić sobie selphie ;) Nie najgorzej wyszło ;)
       Cały czas monitorowałem nogę. 7, 8 kilometr czułem się dobrze. Kolejne punkty żywieniowe, izotonik, czekolada. Różne myśli w głowie, a może spróbować? Ukończyć? Za duże ryzyko. Z resztą spoglądam na zegarek, na nim dystans 10 km, to najdłuższy dystans od czterech miesięcy. Odczuwalny ból w prawym kolanie. "Michał, na tym nawrocie biegnę do domu". Zszedłem na 16 kilometrze, myślę, że rozsądnie, chociaż serce krzyczało: BIEGNIEMY. Jednak za duże ryzyko, a w głowie pytanie jak się będę czuł jutro rano. Przybijam piątkę Michałowi, zadzwoń jak będziesz na mecie.
Po jakimś czasie Michał zadzwonił PRZEBIEGŁEM-  z odciskami i skurczami, ale szczęśliwie na mecie. Jestem Maratończykiem :)  Zazdroszczę- ja dopiero w przyszłym roku!
Poniedziałek.
Budzę się rano, ostrożnie stawiam nogę, zmęczona, ale nie boli- szczęśliwy! WRACAAAAAM!!!


sobota, 11 października 2014

Syrop owocowy- na co zwracać uwagę??



Nie lubię pić czystej wody.  Dlatego też bez względu na porę roku dodaję kapkę syropu. Jak zwykle na rynku można znaleźć "syropy" i "syropy". Co kupić i jak się w tym wszystkim odnaleźć? Wybrałem dwa różne. Jeden kosztuje około 3,5 zł, a drugi niecałe 6 zł. Myślę, że się szybko domyślicie który ile kosztuje ;)
Zaczynamy!



Syrop numer 1
Zawartość soków owocowych min. 11%
Skład:
- syrop glukozowo-fruktozowy  (tutaj przeczytasz co to jest- link)
- cukier, woda
- soki z zagęszczanych soków z: aronii i malin (3%)
- regulator kwasowości- kwas cytrynowy, aromat



Syrop numer 2
Skład.
- cukier, woda
- sok z malin z zagęszczonego soku z malin 38%
- regulator kwasowości- kwas cytrynowy, aromat
- substancje wzbogacające.

Podsumowanie
Zastanawiam się o co chodzi w syropie numer 1? W opisie jest napisane, że zawiera min. 11% soku owocowego. Z kolei w składzie sok z malin to 3% i pozostaje się domyślić, że pozostała ilość soku, to sok z aronii (8%?).  Syrop numer 2 zawiera 38% soku malinowego- czyli prawie 13 razy więcej niż syrop numer 1. To jak to jest? W przypadku syropu numer 1- kupuję malinowy, a w rzeczywistości to jaki to jest smak? Skoro wychodzi na to, że w składzie jest prawie 8% aroniowego i 3% malinowego?
Dziwne zawiłości są i tak niczym przy użytej substancji słodzącej. Syrop glukozowo- fruktozowy, chciałbym wiedzieć ile % znajduje się w tym płynie.
Smak.
Jak pewnie sobie wyobrażacie- tutaj nie ma co porównywać, kontrast jej po prostu ogromny.
Zdrowie
Jak wyżej. Mam taką zasadę od jakiegoś czasu, nie kupuję żadnego produktu z syropem gluk.-frukt.. Na rynku jest taki przekrój produktów, że nie ma absolutnie problemu z wyborem. Każda decyzja musi być świadoma. Sam decydujesz o tym co chcesz pić czy jeść.



środa, 8 października 2014

recenzja Nike LunarGlide 6



Nike LunarGlide 6

Dziś chcę podzielić się z Wami wrażeniami z testowania  Nike LunarGlide 6.
Kolejna już edycja serii LunarGlide z cyferką 6 w tytule. Kolorystyka robi ogromne wrażenie. To jest najbardziej jaskrawy pomarańczowy jaki widziałem ;)
Pierwsza odczuwalna cecha to lekkość. But zdecydowanie nie wygląda minimalistycznie. Jak na rozmiar 44 wizualnie jest dość duży. Biorąc go do ręki byłem przekonany, że waga będzie odczuwalna. Tutaj pojawia się zupełne zaskoczenie. But jest lekki- około 280 gram.



Wykonanie.
Nie ma do czego się przyczepić. But jest wykonany z dbałością o szczegóły, nic nie wystaje, nic się nie wylewa, nic nie przeszkadza. Wkładka jest wyjmowalna, można ją w razie czego wyczyścić. Co do wnętrza- możemy również biegać bez skarpet. W środku jest specjalny materiał, który nie powoduje obtarć. Nike nazywa to "rękawem". Jego zaletą jest konstrukcja bezszwowa, jak w technicznej bieliźnie czy koszulkach.


Wkładamy stopę do buta. Tutaj zaczyna działać technologia Flywire. Czyli system elastycznych włókien, dzięki którym nie musimy wiązać "na siłę" sznurowadeł. Za każdym razem związuję normalnie czyli np. jak codzienne buty do noszenia na zewnątrz. Stopa jest bardzo stabilna. Nie miałem ani razu wrażenia, że mam za duży "luz". W trakcie czy po treningu. Poza tym but świetnie dopasowuje się do stopy.



Trening.
Testując Nike albo po prostu trenując biegałem w 60% po asfalcie, a w 40% po utwardzonym podłożu (droga). Na tej podstawie mogę zdecydowanie powiedzieć, że Lunarglide 6 rozwijają skrzydła przede wszystkim na asfalcie.  Świetnie sprawuje się pianka Lunarlon, która odpowiada za amortyzację. Wszystkie uderzenia są rozkładane na większej powierzchni niż tylko punktowo.
Dynamic support, czyli system dynamicznego wsparcia. Nike swój system opisuje w ten sposób: 
"dynamiczne wsparcie potrafi wyczuć kiedy stopa potrzebuje dodatkowej amortyzacji i odpowiednio się do tego dostosowuje".




W wyniku tego stopy rwą się do przodu i chce się przyspieszać. Komfort biegu jest na wysokim poziomie. W końcu mamy 2014 rok i doświadczenie zdobyte przez tyle lat firm Nike i wcale nie niska cena pozwalają nam sporo oczekiwać po tych butach. Oczekiwania czy pokładane nadzieje LunarGlide spełnia w 100%, więc mogę je tylko polecić :) 




poniedziałek, 6 października 2014

Książka DIETA 50 NA 50


Dieta 50 na 50

       Muszę się Wam przyznać do jednej rzeczy. Nigdy nie stosowałem żadnej diety. Jeśli czułem potrzebę zrzucenia kilograma czy dwóch to po prostu zmniejszałem liczbę przyjmowanych kalorii. Przy czym w moim życiu codziennie pojawia się aktywność fizyczna z naciskiem na aeroby. Czyli w maksymalnym uproszczeniu zdrowe świadome odżywianie + ruch. Taka według mnie jest recepta na zdrowie.
Tydzień temu otrzymałem zapytanie o zrecenzowanie książki pod tytułem "Dieta 50 na 50". Po zapoznaniu się z materiałami prasowymi uznałem, że nie jest to dieta przypominająca "sławne" Paleo czy Atkins, dlatego warto bliżej przyjrzeć się książce.
Właśnie skończyłem czytać ostatnią stronę książki, i powiem Wam, że  cechy "Diety 50 na 50" brzmią rozsądnie. 
         Koncepcja jest banalna. Co drugi dzień zmniejszamy liczbę przyjmowanych kalorii do 500 i najlepiej powinniśmy zmieścić się w trzech posiłkach. Autorka nazywa to Dniem Diety. W pozostałe dni, czyli Dni Ucztowania,  spożywamy normalne posiłki. 
Co ważne, po stosowaniu diety nie ma efektu jo-jo. Autorka proponuje "program skutecznej kontynuacji", który ma za zadanie wyeleminować powrót to poprzedniej wagi.  Skuteczność 50 na 50 jest potwierdzona wieloma badaniami naukowymi, których wyniki znajdziecie w książce. Co ciekawe została zaaprobowana przez Amerykańską Organizację Zdrowia jako efektywna i zdrowa. Na pewno jej ogromną zaletą jest to, że jest prosta w stosowaniu. Nie trzeba specjalnie używać kalkulatora żeby jedząc schudnąć.
      Aby ułatwić czytelnikowi Dni Diety autorka udostępniła wiele przepisów na raczej łatwe oraz urozmaicone dania. Wykonanie każdego dania nie przekracza 30 minut razem z obróbką cieplną.
Podsumowując. Książka, dieta warta uwagi jako prosta, nieskomplikowana i łatwa do wdrożenia.


niedziela, 5 października 2014

Wyjdź na zewnątrz!!!



Być może to jest ostatnia tak ciepła niedziela w tym roku. Koniecznie wyjdźcie na zewnątrz. Spacer, bieganie, rower, cokolwiek! Szybko, ponieważ już jest CZTERNASTA!!!!!

sobota, 4 października 2014

podręcznik ENDOMONDO w Google Play




A ja znów (dopiero drugi raz ;) piszę tu o moim ebooku :) Przypomnę, tutaj możesz ściągnąć w PDF kompletny podręcznik dotyczący wszystkich funkcji aplikacji ENDOMONDO.
Dobra, to już wiecie.
W związku z tym, że system Android jest bardzo popularny umieściłem też podręcznik w GOOGLE PLAY. Ebook można tam znaleźć wpisując "podręcznik endomondo" lub po prostu "endomondo". I co dalej? Można go bezpośrednio przeczytać w telefonie/tablecie :)
Na dole LINK :)



czwartek, 2 października 2014

Wracam powoli, wracam :)


       Lipiec, sierpień i wrzesień to powrót po kontuzji (przeciążeniu?). To o jedne zawody w czerwcu za dużo. Może jednak nazwać to brakiem rozwagi wtedy? W każdym razie w te trzy miesiące przebiegłem około 33 km. To równa się z tym tak jakbym nic nie robił!
Co prawda wyszedłem parę razy pokręcić na rowerze i zrobiłem parę setek pompek oraz trochę pomachałem hantlami, ale to nie to samo.
Ciekawe doświadczenie- zauważyłem u siebie przez te 3 miesiące nie biegania:
- gorsze samopoczucie
- mniej energii życiowej
- oczywisty spadek kondycji. Podjazdy na rowerze były męczarnią :) Najgorsze jest to, że cisnąłem jak zawsze, czyli tak jakbym był w środku sezonu, w pełni sił, a tu organizm nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku!
- WAGA. Odżywiam się rozsądnie, pozwolę sobie czasem na czekoladę (może dwie... ;), a waga rośnie. A to dlaczego? Spożywam trochę mniej niż zwykle (w końcu zapotrzebowanie energetyczne mniejsze), ale to wciąż za dużo! Człowiek zbyt często kieruje się oczami zamiast faktycznym zapotrzebowaniem żołądka i bez sensu przejada się. Dziś mam najwyższą wagę od ponad dwóch lat!
        Na szczęście kolano czuje się coraz lepiej. Codziennie zajadam się glukozaminą, a ostatnio kupiłem nawet kolagen- na wzmocnienie stawów i efektywności "tarcia".
Dziś za oknem jest piękna pogoda, więc to byłą doskonała okazja żeby dołożyć trochę kilometrów w 2014 roku.



Nie śmiejcie się ze średniego pulsu. Tak to wygląda na początku walki o powrót do kondycji :)
Parę dni temu spotkała mnie miła niespodzianka. Kurier z samego rana zapukał do drzwi i wręczył wielki karton. Foodcare spontanicznie wysłał paręnaście butelek 4move :) Dziękuję bardzo!
Tymczasem!
DON'T STOP!!!




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...